Towarzystwo Przyjaciół Krakowa w Nowym Jorku |
Wywiad z Profesorem Nowakiem
Ponizej zamieszczamy tekst wywiadu z Profesorem
Andrzejem Nowakiem z Instytutu Historii PAN w Krakowie zatytuowany "Polska
przed Europa, 2003", zamieszczony w Nowym Dzienniku. Wywiad
porusza wiele z tematow, ktore mialy byc przedmiotem jego wykladu na spotkaniu
naszgo Towarzystwa. Rozmawa nasz Prezes Wojtek Mleczko.
Profesor Nowak jest absolwentem Uniwersytety
Jagiellonskiego i redaktorem naczelnym dwumiesiecznika "Arcana". Specjalizuje
sie w stosunkach Polsko - Rosyjskich i problematyce Europy Wschodniej.
Profesor Nowak przebywa w USA na zaproszenie Uniwersytetow Harward i Columbia.
Posprzątać
Śmieci
Wojciech
T. Mleczko: - Panie profesorze, jest to Pana kolejna wizyta w Stanach
Zjednoczonych. Czy tak jak poprzednim przyświecają jej jakieś
cele naukowe? Prof. Andrzej Nowak: -
Do Stanów Zjednoczonych zostałem zaproszony przez Wydział Historii
Uniwersytetu Harvarda, który od 20 lat organizuje serię wykładów
pod nazwą „August Zaleski Lectures” - od nazwiska prezydenta RP ma
uchodźctwie - który ustanowił fundację zapoczątkowującą
tę inicjatywę. Kolejnych wykładowców co dwa lata zaprasza
komitet działający w ramach Wydziału Historii Uniwersytetu
Harvard. Wykłady dotyczą historii Polski i kierowane są w
pierwszym rzędzie do pracowników naukowych tegoż uniwersytetu, ale
mogą w nich uczestniczyć także zainteresowani tą
problematyką studenci. Wcześniej w ramach fundacji wykłady
mieli m. in. prof. Bronisław Geremek, Jerzy Jedlicki i Wojciech
Roszkowski. Przy okazji mego pobytu w USA wykład dotyczący stosunków
polsko – rosyjskich wygłosiłem także na Uniwesytecie
Columbia. -
Jakiej problematyki dotyczyły Pana wykłady? -
Mówiłem o ostatnich 300 latach stosunków polsko – rosyjskich
widzianych w kilku różnych punktach dziejowych. Najwięcej
kontrowersji i dyskusji wzbudził przedstawiony przeze mnie problem
postrzegania przez Zachód relacji zachodzących między Polską a
Rosją. Stosunek krajów zachodnich, a szczególnie anglosaskich można
generalnie uznać za filorosyjski czy filosowiecki. Zadaniem mojego wykładu
była próba znalezienia odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się
dzieje. -
Czy mógłby Pan omówić poruszane w wykładach problemy? -
W swych wykładach chciałem ukazać powody, dla których wśród
zachodnich mężow stanu, publicystów a nawet historyków występuje
negatywne nastawienie do Polski. Pierwszy
z nich można nazwać „powers politics”. Jest to przekonanie,
że liczy się siła, a w Europie Środkowo – Wschodniej od
300 lat siłę reprezentuje Rosja, a nie Polska. Z punktu widzenia
mocarstw, przede wszystkim anglosaskich, liczy się porządek, a za
jego zaprowadzenie w Europie środkowo – Wschodniej odpowiedzialna jest
Rosja, Niemcy albo Rosja i Niemcy. Ani Wielka Brytania ani USA nie postrzegały
w tym rejonie świata żadnych istotnych interesów i świadomie
rezygnowały ze swych wpływów na rzecz Rosji, ewentulanie Niemiec. Drugi
kontekst niechętnej Polsce postawy nazwałbym postępowo –
liberalnym. Z tego puntku widzenia ważne jest to czy dany kraj
reprezentuje jakiś “postęp”, jakąś “nową ideę”
społeczną, albo eksperyment ważny z punktu widzenia ogólnoludzkiego.
Wielu liberałów na Zachodzie przyjęło sowiecką rewolucję
jako ciekawy, wart docenienia eksperyment. Rosji dawano kredyt. Rewolucja była
co prawda brutalna i to co działo się póśniej
było zaprzeczeniem zachodnich standardów, ale tworzyło się
coś nowego. Natomiast w Polsce nic nowego się nie tworzyło.
Polska była postrzegana jako bastion zacofania, starego porządku i
tradycji opartej na tożsamości katolickiej, wrogo przyjmowanej w
świecie post-oswieceniowych “postępowców”. Trzeci
kontest krytycyzmu wobec Polski można nazwać postmodernistycznym.
Jest on swoistym odwróceniem relacji „power – politics”. Liczy się
w nim ktoś kto jest słaby, zmarginalizowany. W tych kategoriach
Polska – paradoksalnie - nie jest dość zmarginalizowana. Sympatię
budzą ofiary “imperializmu” Polski, która jest postrzegana jako siła
opresywna, uciskająca rozmaite słabsze od siebie twory elementy i
grupy narodowościowe. Tego
typu nastawienie przybierało czasem bardzo brutalne formy. Mówiłem
o roku 1920 kiedy to Wielka Brytania chciała nas oddać w ręce
Rosji Sowieckiej, ale na szczęście wygraliśmy Bitwę
Warszawską. Potem Było Monachium kiedy pozostawiono Czechosłowacją,
wrzesień ’39 kiedy pozostawiono Polskę i Jałta, kiedy Rosji
oddano Europę Środkowo – Wschodnią. -
Wykład, który miał Pan wygłosić w Galerii Nowego
Dziennika zatytułowany był „Polska przed Europą, 2003” i
podejrzewam, że nie zakładał aż tak szerokiej perspektywy
historzycznej. Czy mógłby Pan przybliżyć dzisiaj to co miało
być powiedziane podczas spotkania zorganizowanego przez Towarzystwo
Przyjaciół Krakowa? -Zacznę
od przeproszenia wszystkich tych, którzy wybrali się na mój wykład,
ale z przyczyn losowych nie doszedł on do skutku. Schodząc do metra
zostałem potrącony przez biegnącego mężczyznę i
spadając skręciłem kostkę w nodze.
To
o czym chciałem mówić miało dotyczyć przełomowego
momentu w jakim znajduje się Polska mająca szansę zmianę
swego niekorzystnego położenia geopolitycznego i swego wizerunku w
zachodnim postrzeganiu spraw Europy Wschodniej.
Zacznę od stwierdzenia, że w naszym domu, w Polsce nie ma
porządku. „Są śmieci, które nie zostały uprzątnięte”.
Nawiązuję w tym momencie do fragmentu „Pana Tadusza”, w którym
ksiądz Robak naucza szlachtę w gospodzie u Jankiela, że
najpierw trzeba sprzątnąć własne śmieci. Myśmy
tych śmieci po 1989 roku nie uprzątnęli. Na ten
fatalny dla nas problem zwracaliśmy uwagę najpierw w “Arce”,
a potem w “Arcanach”. Najostrzej 1992 roku kiedy został opublikowany z naszej inicjatywy
list w sprawie konieczności przeprowadzenia lustracji podpisany przez
wybitnych przedstawicieli polskiej kultury i świata nauki. Zderzyło
się to z bardzo udaną próbą stworzeniu przez Adama Michnika i
Gazetę Wyborczą monopolu informacyjnego wśród polskiej
inteligencji i myśli politycznej. Brutalnie mówiąc celem tego
monopolu było oddanie “najgorszym śmieciom” władzy. Obecnie
zaistniała szansa na rozbicie tego monopolu. -Dlaczego
akurat obecna sytuacja w Polsce może stanowić istotny punkt w
zmianie sytuacji wewnętrznej? -Afera
Rywina po raz pierwszy od 1989 roku odsłoniła mechanizm
funkcjonowania władzy w tzw. Trzeciej R.P. Jej symbolem jest sam Rywin.
Mało kto wiedział - ale ta sprawa została przy okazji afery
ujawniona - że ten człowiek był w czasach PRL-u reprezentantem
informacji wojskowej czyli komunistycznego wywiadu wojskowego do spraw kontaktów
z mediami. Rywin, który wywodzi się z najgorszych i najbardziej
niebezpiecznych sfer dla funkcjonowania demoracji w Polsce został w roku
1989 decyzją premiera Tadeusza Mazowieckiego postawiony na czele
telewizji. A zatem na czele tak istotnej dla świadomości narodowej
instytucji jak telewizja został postawiony człowiek uwikłany w
ciemną przeszłość dla którego budowanie demokratycznego
ładu i porządku było ogromnym zagrożeniem. -Czy
Tadeusz Mazowiecki miał świadomość tego komu powierzył
to stanowisko? -Nawet
jeśli nie wiedział – w co trudno uwierzyć - to jako
premier mógł i powinien tego się dowiedzieć. Trudno znaleść dla
tej decyzji jakiekolwiek usprawiedliwienie. Ludzie kierujący państwową
telewizją i radiem powinni być bardzo dokładnie sprawdzani. Ale
nie chcę rozwodzić się nad szczegółami spraw związanych
z rokiem 1989, choć teraz zaczynają one docierać do świadomości
społecznej. Michnik, który bardzo skutecznym i w pewnym sensie godnym podziwu wysiłkiem
stworzył najważniejszą gazetę w Polsce, starał się
równolegle stworzyć swój własny wizerunek niezależnego
intelektualisty stojącego na straży standardów demokratycznych w
Polsce. Ten niezależny intelektualista – jak się okazało w
trakcie przesłuchań Komisji Sejmowej - spotyka się co tydzień
z drugim intelektualistą Jerzym Urbanem, który otwarcie symbolizuje zgoła
inne standardy i inne oceny życia moralnego. Michnik z Urbanem dzielą
się uwagami jak ma funkcjonować Polska oraz jak i kto ma rozdawać
w niej karty. Co
jeszcze bardziej dziwne ten sam Adam Michnik spotyka się stale z
prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Wyobraśmy sobie, że redaktor
naczelny New York Timesa spotyka się
kiedy i gdzie tylko chce z urzędujący prezydentem (wszystko
jedno: Bushem czy Cintonem). Przecież byłoby to oczywistym
zaprzeczeniem dystansu jaki musi dzielić
w demokratycznym państwie media od władzy. Tymczasem Adam
Michnik jest stałym gościem premiera i prezydenta Kwaśniewskiego.
Okazuje się, że zostały całkowicie zamazane podziały,
które powinny cechować demokratyczne społeczeństwo. Zatarty
został podział pomiędzy czwartą władzą (mediami)
a światem polityki. -
Ujawnienie tych otoczonych dyskrecją powiązań towarzyskich
świata prywatno-polityczno-finansowo-medialnego musiało stanowić
szok dla wielu środowisk w Polsce… -Nie
wszystko jeszcze w toku zeznań przed Komisją Sejmową zostało
ujawnione. Ale już dzisiaj wiemy, że największy koncern
medialny Agora wraz z największym publicznym koncernem medialnym TVP jest
uwikłany w coś co można określić jako dzielenie się
władzą, polityką, stanowiskami i pieniędzmi. Pozwolę
sobie w tym miejscu zacytować chyba najważniejszy artykuł jaki
został napisany na temat afery Rywina. Został opublikowany w „Rzeczypospolitej”.
Jego autorem jest filozof, prof. Zdzisław Krasnodębski z
Uniwersytetu w Bremie. „Przez całe lata mówiono nam, że największym
zagrożeniem dla polskiej demokracji są najpierw oszołomy, potem
populiści i fundamentaliści. Jakaż byłaby to ulga, gdybyśmy
się na końcu dowiedzieli, (…) że była to rozmowa
Andrzeja Leppera z ojcem Rydzykiem, którzy zręcznie podszyli się
pod postacie producenta Listy Schindlera i dawnego bohatera opozycji. (…)
musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Największe zagrożenie dla
demokracji, dla naszej wolności i naszej pomyślności płynie
nie z magrinesu III RP, lecz z jej kulturalnego, politycznego i gospodarczego
centrum. Nie z dołów lecz z samej góry, z towarzystw
postkomunistycznego i po części postsolidarnościowego.” Od
początku lat 90-tych postrzegaliśmy działania środowiska
reprezentowanego przez Adama Michnika jako niebezpieczne dla polskiej
demokracji. Dzisiaj dostrzegają to także inni. -
Czy nie będzie przypadkiem tak, że po opublikowaniu raportu, bez wzlędu
na co on będzie zawierał wszystko pozostanie po staremu. Być może
spadnie kilka głów, ale ostatecznie topór wojenny zostanie zakopany i
wszystko wróci do stanu sprzed afery… Ma
pan rację. Nie łódźmy się, że stan kryzysu będzie
trwał długo i nie zapominajmy, że media cały czas pozostają
w tych samych rękach. Więc jeśli obecna sytuacje nie zostanie
wykorzystana przez świadomych politycznie obywateli to za kolejnych 5 lat
dalej będziemy myśleli Michnikiem z jednej strony i Robertem
Kwiatkowskim (czy jego klonami z SKD) z drugiej. Ten
kryzys stwarza szansę wykorzystania go przez ludzi, którzy chcą
przywrócić system demokratyczny i obywatelski w Polsce oparty nie na
manipulacji medialnej i propagandowej ale na odsłanianiu prawdy i
odzyskiwaniu podmiotowości przez społeczeństwo. To
wszystko będzie możliwe, jeżeli zrobimy porządek u siebie,
Jeśli posprzątamy śmieci. Najpierw znajdziemy się w Unii
Europejskiej, która będzie wymuszać w pewnych zakresach podnoszenie
standardów państwa, a za 2 lata odbędą się wybory, które
stworzą kolejną szansę. Trzeba odzyskać politykę
polską dla Polski, a nie dla manipulacji medialnych. Trzeba ograniczyć
wpływy grupy rozdającej władzę, a ośrodki medialne
podporządkować zasadom demokracji. Trzeba odzyskać autorytet
dla polityki z czego zdają sobie sprawę i bracia Kaczyńscy i
Jan Maria Rokita. W tych sprawach nie ma żartów. Byli agenci są po
to by załatwiać własne interesy, które mówiąc najkrócej
nigdy nie były i nie są tożsame z interesami Polski. Trzeba ich
wreszcie od wpływu na polskie sprawy odsunąć. -Czy
istnieją jakieś realne zagrożenia dla Polski związane z
jej wejściem do Europy Zachodniej? -Zeszły
rok i pierwsza połowa tego upłynęły pod znakiem
gigantycznej operacji propagandowej zmierzającej do przekonania Polaków,
że z chwilą wejścia do Unii Europejskiej skończą się
nasze problemy. Po referendum zaczęły lawinowo narastać wątpliwości.
Wśród nich najważniejszy okazała się problem odzyskiwania
przez Niemców poczucia swojej siły i podmiotowości. Symbolem tego
najgłośniej dyskutowanym w ostatnich czasach stała się
sprawa Centrum Wypędzonych. Obywatele
państwa niemieckiego będą najprawdopodobniej mieli prawo dochodzenia na drodze sądowej spraw dotyczących majątku
prywatnego zajętego przez władze polskie na ziemiach zachodnich.
Ekspertyzę dotyczącą tego problemu przygotowaną przez
pierwszego sekretarza ambasady polskiej w Berlinie, która do takich wniosków
prowadziła, wydrukowaliśmy trzy lata temu. Wtedy patrzono na to jak
na rewelacje ujawnione przez oszołomów. Dzisiaj nawet urzędnicy
polskiego MSZ twierdzą, że nie mamy żadnych gwarancji prawnych,
które pozwoliłoby nam skutecznie obronić się przed tego
rodzaju indywidualnymi roszczeniami. To nie jest sprawa, którą może
zmienić rząd niemiecki. To jest kwestia prawa europejskiego i
uznania praw majątkowych ludzi wywłaszczonych po 1945 roku.
Jeśli
doszłoby do jednego procesu, który wygrałby były właściciel
niemieckiego domu np. we Wrocławiu, to wówczas praktycznie rzecz biorąc
zakwestionowana zostałyby prawa własnościowe na 1/3 obszaru
dzisiejszej Polski. Jest szczęściem w nieszczęściu, że
w identycznej a nawet gorszej niż my sytuacji są Czesi. Więc
nawet w najgorszym scenariuszu nie będziemy osamotnieni.
-Jakie
Pana zdaniem będą pierwsze, najbardziej widoczne skutki wejścia
Polski do Unii Europejskiej? -To,
że znajdziemy się w krytycznej sytuacji i przez pierwsze dwa, trzy
lata pogorszy się sytuacja w Polsce jest niemal pewne i wszyscy o tym mówią.
Ale trudności mobilizują do działania. Po pierwsze mamy
szanse na znajdowaniu sojuszników w samej UE przeciwko zbyt dużej
dominacji politycznej i gospodarczej niemiecko – francuskiej. Możemy
szukać sojuszników takich jak Wielka Brytania, Kraje Bałtyckie,
Hiszpania, Dania, Holandia i do pewnego stopnia Włochy. Możemy wraz
z tymi państwami tworzyć pewnego rodzaju grupy nacisków w ramach
Unii chroniące nas przed częścią zagrożeń. W
jeszcze innych układach możemy szukać sojuszników w Wielkiej
Brytanii i Hiszpanii dla utrzymania silniejszej obecności USA w Europie
co jest dla nas szczególnie ważne. Na
szczęście nie jest jeszcze tak, że UE jest całkowicie
tworem ponadpaństowym zdominowanym przez biurokrację dwóch
najsilniejszych państw czyli Francji i Niemiec. Gdyby tak było, to
byłaby to katastrofa z punktu widzenia Polski bo nie mielibyśmy
żadnej możliwości obrony przed naciskami takiego superpaństwa.
Tak na szczęście jeszcze nie jest, choć Europa niewątpliwie
zmierza w tym kierunku. Rozmawiał: Wojciech T. Mleczko |
Kraków - Miasto Marzeń i Widziadeł (Wyspiański) |