Towarzystwo Przyjaciół Krakowa w Nowym Jorku


Towarzystwo Przyjaciół Krakowa zawiesza działalność...

Przedruk artykułu Wojciecha T. Mleczki z Nowego Dziennika, 17.IX.2011

Pożegnanie z Towarzystwem...

Było Towarzystwo Przyjaciół Szczecina, ale po kilku latach istnienia przestało działać. Było Towarzystwo Przyjaciół Białegostoku i też pozostały po nim tylko wspomnienia. Ostatnio oficjalnie zakończyło swoją działalność Towarzystwo Przyjaciół Krakowa, po którym pozostanie trwałe wspomnienie zapisane na stronie internetowej ..\Index.htm.

Zanim powstało Towarzystwo Przyjaciół Krakowa przez kilka lat nosiłem się z zamiarem powołania do życia tego typu organizacji. Ale od pomysłu do realizacji droga bywa zazwyczaj bardzo długa. Pewnego dnia spacerując po Krakowie zdecydowałem, że wreszcie czas ruszyć do przodu z moim pomysłem. Postanowiłem zagrać ”va bank”. Po prostu wstąpiłem do Galerii Andrzeja Mleczki przedstawiłem się grzecznie i zaprosiłem Mistrza do Nowego Jorku. Powiedziałem mu wówczas, że zapraszam go w imieniu (nieistniejącego jeszcze!) Towarzystwa Przyjaciół Krakowa. Andrzej przyjął zaproszenie tym chętniej, że w Nowym Jorku jeszcze nie był. Zaraz po powrocie do domu poprzez Joasię Wężyk zwołałem do Konsulatu RP wszystkich znanych mi Krakusów. Przyszło około 40 osób. Na szczęście Joasia zaprosiła takżę Jurka Patoczkę. Piszę „na szczęście” bo bez jego pracy i ogromnego zaangażowania w całe przedsięwzięcia Towarzystwo przestałoby już dawno temu działać. A nawet nie jestem pewien czy zdołałoby wystartować.

Na tym pierwszym spotkaniu znani ze skąpstwa Krakusi ustalili, że każdy z członków Towarzystwa zapłaci 50 dolarów składki rocznej. Wszyscy się na to zgodzili. Ale jak przyszło do przekazywania lub przesyłania czeków, to poza Jurkiem i mną wpłaciło zaledwie kilka osób w tym było 100 dolarów od Zosi Żeleskiej – Bobrowski, która zapłaciła także za swego mężą. Ponieważ nic nie wskazywało na to, że pieniędzy będzie więcej toteż zdecydowaliśmy wraz Jurkiem Patoczką zwrócić je wszystkim ofiarodawcom licząc bardziej na hojoność sponsorów, niż członków Towarzystwa. 

Tymczasem Andrzej Mleczko w naszych telefonicznych negocjacjach związanych ze zorganizowaniem wystawy w Nowym Jorku postawił dwa warunki. Po pierwsze opłacenie dwóch biletów lotniczych na trasie Kraków – Nowy Jork Kraków (do Nowego Jorku zamierzał przylecieć wraz ze swą narzeczoną). Po drugie oboje mają mieszkać w hotelu na Manhattanie w „dobrym miejscu”.

Z biletami lotniczymi nie było większego problemu. Nazwisko Andrzeja Mleczki działało jak magiczny klucz, który otwierał wszystkie drzwi i wszystkie serca. Ówczesna szefowa działu marketingu Elżbieta Wiszniewska ofiarowała nam dwa bilety w klasie biznes, które przesłaliśmy do Krakowa. Zwróciliśmy się też do sponsorów o przekazywanie czeków na Towarzystwo (byliśmy organizacją typu „not for profit”) informując ich, że zapraszamy Andrzeja Mleczkę. I okazało się, że wkrótce uzbieraliśmy wystarczająco dużo pieniędzy aby opłacić elegancki hotel przy Central Parku, który w sumie kosztował nas 2,600 dol.  W dodatku otrzymaliśmy propozycję od niezastąpionej (także przy innych imprezach) Krystyny Dury, właścicielki retauracji „Christina’s” na Greenpoincie, że zapewni kulinarną oprawę naszej imprezy. Z kolei Adam Bąk właściciel Adamby zapewnił oprawę alkoholową.

Na wernisażu pojawiły się prawdziwe tłumy. Przez sale konsulatu w ciągu kilku godzin przewinęło się około 500 osób. Przez cały czas w długiej kolejce stali miłośnicy rysunków Mleczki, którzy kupowali jego książki i chcieli mieć jego autograf.

Licytowane były dwa prześcieradła z trochę sprośnymi rysunkami Mleczki. Pamiętam, że jeden z nich kupił za trzysta dolarów Chester Lobrow, a drugi Bożena Kamińska. Na zakończenie tego niezwykle udanego wieczoru, każdy z uczetników mógł także kupić wybrane przez siebie rysunki Mleczki, których było ponad 400.

Przed wystawą ustaliłem z Andrzejem, że zyski idą „fifty – fifty” Połowa dla niego, a połowa dla Towarzystwa. No i po zakończeniu imprezy okazało się, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy, aby dalej kontynuować naszą działalność.

Przez te wszystkie lata największą popularnością cieszyły się nasze bożonarodzeniowe spotkania. Warto zaznaczyć, że wszystkie występujące u nas osoby zawsze były wynagradzane i miały opłacane koszty przejazdu i noclegi w Nowym Jorku. Na wszystkich naszych imprezach sale konsulatu pękąły w szwach. Zawsze był suty i smaczny poczęstunek przygotowywany przez szefową restauracji  „Christina’s” , a raz (golonki) przekazane nam przez właściciela sieci sklepów delikatestowych „Piast” Henryka Rybaka.

Praktycznie rzecz biorąc z wyjątkiem wystawy Andrzeja Mleczki wszystkie późniejsze imprezy spadły na ręce niezastąpionego Jurka Patoczki, który przygotowywał zaproszenia, prowadził stronę internetową, był skruputlatnym księgowym, skarbnikiem i zawsze brał udział w artystycznej części imprezy, a to mówiąć o historii Towarzystwa, a to poddawał pod licytację piękne, oprawione zdjęcia z Krakowa własnego lub Zosi Bobrowskiej – Żelewski  autorstwa. Wszystkie imprezy Towarzystwa przygotowywaliśmy we dwójkę. Ale trzeba też wspomnieć o Lidce Tuzel-Szczygieł, która razem ze mną prowadziła prawie wszystkie konsulatowe imprezy. Na naszych spotkaniach gościły najbardziej znane osobistości życia kulturalnego w Krakowie. Był u nas Leszek Długosz, był Ryszard Horowitz, kilkakrotnie Andrzej Zieliński. Kolędy pięknie śpiewała Basia Rzeźwicka-Gajdek. Chciałbym wymienić wszystkich, którzy występowali w naszych imprezach, z góry przepraszam jeśli kogoś pominę. Niezapomniany Andrzej Piętowski, który przyjechał do nas z Chicago; Justyna Maj, pianistka; Dzioni Szmidt i Elizavieta Kotlarenko, para romskich muzyków i piosenkarzy; Paweł Cesarczyk, gitarzysta; Monika Dryl, aktorka i piosenkarka; Julia i Iza Partyka śpiewaczki; red. Janusz Szlechta; red. Janusz Cichalewski; red. Andrzej Dobrowolski; Kasia Kowalska skrzypce; Krzysztof Kowalewski, śpiew; Jerzy Stryjniak, fortepian; Bożena Boba – Dyga, śpiew;  Grzegorz Palus, akordeon i wielu, wielu innych. W klubie „Europa”  zorganizowaliśmy wzruszający wieczór pamięci poświęcony Markowi Grechucie. Z kolei w nieistniejącej już kawiarni należącej do Staszka Gorącego przygotowaliśmy wieczór poświęcony Czesławowi Niemenowi. W galerii „Nowego Dziennika było też spotkanie z prof. Markiem Eminowiczem i prof. Andrzejem Nowakiem.

Słowa szczególnego uznania za organizowanie imprez należą się przede wszystkim dr Jerzemu Patoczce, ale także Zosi Żelewskiej – Bobrowski, Tomkowi Chabowskiemu i Krystynie Durze, a także przedstawicielom Konsulatu RP, pani Agnieszcze Magdziak – Miszewskiej, panu Dariuszowki Jadowskiemu i panu Krzysztofowi Kasprzykowi

Sponsorami naszych imprez byli: Paweł i Piotr Pachaczowie (Albatross Travel), Jerzy Myssura (Myssura Trading), Bogdan Cybulski (CYBO GROUP), dr Adam Lesiczka, Jacek Bąkowski (Greenpoint Travel), mec. Jerzy Sokół, Henryk Rybak (delikatesy Piast”), Adam Bąk (Adamba), Krystyna Dura (Christina’s Restaurant), Janusz Pogorzelski (POGO REALITY), a także instytucje: PLL „LOT”, P&SFCU, Zjednoczenie Polaków w Ameryce FCU i CP-S.

Byliśmy jako Towarzystwo na dwóch wyjazdowych ogniskach w górach Catskills i w Poconos. Wszystkie organizowane przez nas imprezy były każdorazowo opisywane i prezentowane w mediach nowojorskich i na internecie. Dzięki Januszowi Cichalewskiemu był weekend żeglarski. Były też weekend lotniczy, gdy lataliśmy małymi samolotami i podziwiali okolice Nowego Jorku z góry.

Po ośmiu latach pracy doszliśmy do wniosku, że albo ktoś młodszy przejmie od nas zgromadzone fundusze i pociągnie dalej spotkania Towarzystwa, albo zakończymy naszą działalność. Ponieważ nikt się nie zgłosił to w końcu wraz z Jurkiem Patoczką wybraliśmy tę drugą opcję. Rozdysponowaliśmy wszystkie pieniądze, które po tych latach zostały na naszym koncie. W sumie 4,800 dolarów. 200 dolarów otrzymała rada seniorów Klubu „Krakus”. 2,300 dolarów przekazaliśmy na Fundację Brata Alberta prowadzoną przez księdza Tadesza Isakowicza-Zaleskiego, a 2,300 dolarów na Fundację „Poezja” w Krakowie prowadzoną przez Jana Polkowskiego.

W trakcie naszej działalności pełniliśmy wielokrotnie rolę sponsora. Nasze pieniądze wspomogły działalność fundacji „Mam marzenie”; dofinansowaliśmy Dom Opieki Społecznej przy ulicy Zielonej w Krakowie; wspomogliśmy finansowo Wyprawę Naukowców z AGH do doliny i kanionu Colca w Peru; pomogliśmy w zakupie bardzo drogiego leku na stwardnienie rozsiane Agnieszce Żaczkowskiej, absolwencem V LO w Krakowie; przekazalismy fundusze na rzecz Andrzeja Mogilskiego – niepełnosprawnego z Krakowa.

Wszystkim, którzy przez te lata byli z nami i z Towarzystwem Przyjaciół Krakowa serdecznie dziękujemy.

Wojciech T. Mleczko

 

Powrót na Stronę Główną


Kraków - Miasto Marzeń i Widziadeł      (Wyspiański)